środa, 24 października 2007

Emo?

Przede wszystkim chciałbym Was uspokoić- do założenia blogu zajawił mnie wirtualny pamiętnik kumpla, który w kółko narzeka na bezsenność. Nie myślcie, że był to plan, który ustalałem od długiego czasu i spędzał mi sen z powiek. Cała zabawa w rozczulanie się nad sobą przed nieznajomymi, wirtualnymi ludźmi pewnie zakończy się na tym poście. Ale trudno. Nie mam nic do stracenia, tym bardziej, że nie specjalnie zależy mi na opinii ludzi, którzy charakteryzują się odmiennymi numerkami IP.

Ostatnio z nudów przerzucałem konta na portalach młodzieżowych, takich jak fotka.pl, epuls.pl etc. Prócz zasadniczej rzeczy, która rzuca mi się w oczy- a mianowicie puszczalskie gówniary, które z wiekiem 14 lat w profilu potrafią wrzucać tak pozowane na gwiazdy porno fotki, że nadawałyby się z tym wszystkim do różowych serwisów- hot teens. Zauważyłem też inną przypadłość, wręcz upośledzenie- wysyp emo. Co to w ogóle są za dziwadła? Kieruję pytanie do Was, bo ja może jestem uwsteczniony, ale spotykam się z tym wirusem w sumie po raz pierwszy w życiu. Jeszcze kilka lat temu nie miałem styczności z anorektykami w trampkach, którzy ku chwale ojczyzny pożyczają od swoich matul kredki i cienie do oczu. Ja rozumiem, że skądś to się wzięło. Hardcore'owy nurt punka z czasów rozwoju deskorolki w USA zachował się do dziś. Wąskie, zdarte, czarne spodnie, zwykły t-shirt i zaniedbane, długie włosy. Jako wielki zajawkowicz deskorolki bardzo mi się to podobało, jednak widząc co obecnie ci homoseksualiści robią z tym wizerunkiem mam ochotę kupić snajperkę i wystrzelać po kolei wszystkich.

Wróćmy do początku. “Emo jest podgatunkiem muzyki hardcore, umiejscowiony w środkowych latach 80. Zespoły chciały uwolnić się od tradycyjnych standardów hardcore i gwałtowej sceny tamtego okresu, rozpoczynając drogę nowej fali eksperymentów, które spowodowały powstanie wielu nowych zespołów. Określenie emo wzięło się od tego, że członkowie zespołów byli bardzo spontaniczni i emocjonalni w czasie występów live.” Termin daje pewne rysy tego, z czym mamy do czynienia. Niestety jestem chyba głupi, bo jeszcze nigdzie, w żadnej terminologii nie doczytałem się wymogów, że współczesny emo musi malować oczy, płakać do lusterka, po czym pstrykać sobie fotki z rozmazaną od kredki mordą i wrzucać je hurtowo na pierwszy z brzegu portal. Może jestem nietolerancyjny i rzucam chaotyczne zdania, niestety nie potrafię tego zrozumieć tak samo, jak ciężko mi na studiach poradzić sobie z transkrypcją fonetyczną. Co na to dziewczyny? Heh. Otóż nasze kwiatuszki po raz kolejny udowadniają, że nie wszystkie muszą grzeszyć równomiernie rozłożonym poziomem wyglądu i rozumu. W dobie gazet Bravo, Popcorn i innych szmatławców większość nastolatek biega teraz za wymalowanymi homoseksualistami, którzy noszą na rękach sznity po nożu od masła. Czemu tak się dzieje? Zwykle powinienem odpowiedzieć standardowym zdaniem, że nikt kobiet jeszcze nie zrozumiał. Wydaje mi się jednak, że wpływ na ich spaczony gust ma telewizja i kolorowe pisemka. Jednak tematem podejścia młodych kobiet zajmiemy się innym razem, wróćmy do naszych małych przystojniaków z niepohamowanym popędem do kobiecych kosmetyczek.

Obecni emo to w ¾ przypadków pozerzy. Tacy sami, z jakimi mieliśmy do czynienia w latach 90tych, jednak wtedy wszystko kręciło się wokół Hip Hopu. Jak inaczej nazwać sytuację, w której wychodzisz na ławkę by zapalić papierosa, widzisz normalnie ubranego chłopaka, by po kilku dniach ujrzeć tą samą osobę, jednak wystylizowaną na córkę Ozziego Ozbourna. W gruncie rzeczy to nie jest nic trudnego, podyktujmy sobie teraz szybką miksturę na Emo-chłopca: kredka i cień do oczu, czarne, obcisłe ciuchy, trampki, czarna farba do włosów, sznity na łapach, podręczny zestaw samobójcy (sznur, żyletka). Do tego, by efekt był wyraźniejszy proponuję przejechać jakiś tydzień, dwa na samym suchym chlebie, zamiast normalnego posiłku.

Przykro to pisać, ale po takim obrocie spraw możemy jedynie zobaczyć jak dużo jest młodzieży, która nie potrafi przynależeć do jakiejś grupy społecznej samym “byciem sobą”. Chcąc odnaleźć swoje miejsce i pewną grupę przynależności społecznej wybierają drogę na skróty- zabawę w przebieranki. Emo jest na topie, grupa oficjalnie traktowana jako wyrzutki... co więc może zrobić przeciętny szarak, który nie potrafi własną osobą usytuować sobie pewnej pozycji wśród ludzi? Na to pytanie nie muszę odpowiadać, wszystko opisałem powyżej. Proponuję głębiej się nad tym zastanowić póki większa liczba bezbarwnych osób postanowi przerobić się na dziwadło, by choć na chwilę przeżyć złudne uczucie bycia akceptowanym.

9 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Ja bym chcial, zeby trawnik pod blokiem bylo emo, sam sie ciał.

A na serio, to tekst niezly, mnie przeraza skala tego zjawiska, wychudziale fajfusy w trampkach, pierdola tylko, ze nikt ich nie rozumie, a tak w rzeczywistosci ich jedynym problemem jest dwója z gegry i tradzik mlodzienczy.

Anonimowy pisze...

Tori, jak ty poprawnie potrafisz składac zdania, aż się zszokowałam :P

a co do tematu, cóż... ja sie nie spotykam z emo-gównami, bo u mnie na śląsku to za duzo dresów, by wymejkapowane męskopodobne facjaty mogły sobie spokojnie chodzić po ulicy, tak - za mało tolerancji w katowicach mamy 8-)

teraz dopiero dostrzegam tego plusy xD

więc co lepsze? trzy tony dresów czy 3o kg emo?? xD

Anonimowy pisze...

Jak już narzekasz na moje narzekanie na bezsenność, byłoby miło, gdybys wspomniał o mnie z nicka ;)
Jeśli chodzi zaś o emo, to duza ich czesc to tylko takie emo wirtualne. Wstawia sobie emo fotę na jakies grono czy epulsa, ale w szkole już się tak nie pojawi. Bycie dziwadłem jest różnie tolerowane w *normalnych* kontaktach ze społeczeństwem.
Ostatnio też częściej można się spotkać z krytyką emo, niż samym emo. Choć nie wiem - na epulsa nie zaglądam, na pamiętniki bravo też nie, więc mogę być niepoinformowany o 'drugiej stronie'.
Paradoksalnie, zeby zniszczyc emo, wystarczyło ich zrozumieć lub zaakceptować, bo wtedy ta subkultura traci sens w założeniach :D

Anonimowy pisze...

Dzisiejsi emo to leszcze których problemy kręcą się w okół pseudo miłości, słabych ocen w szkole i niezrozumienia rodziców. Skurwysyny spróbowałyby pomieszkać w Etiopii czy w innym kraju trzeciego świata, to zobaczyliby czym tak naprawdę jest problem.

Anonimowy pisze...

U mnie na Jezycach to jakby sie tacy "spedaleni" pokazali to nie musieli by sie juz ciac...

Jednak zbytnio generalizujesz tori, mam kolege ne Dębcu (nie na Jezycach), ktory siedzi w muzyce HC, screamo, emocore it d juz od dawna.
Na ulicy buraki na jego widok krzycza 'ale emo', ale jest on daleki od uzywania jakis tuszow do oczu. Dzis to juz prawie kazdy, kto ma dluzsze wlosy (a juz nie daj Bóg, grzywke) jest emo.

W sumie byc emo sie nie da, bo emo to jakis tam gatunek mieszacy sie miedzy HC a punkiem i zespolow go reprezentujacych jest na swiecie naprawde malo. A te malolaty, sluchaja zazwyczaj troche szybszego indie rocka, i nazywaja to emo. Jak mowi wikipedia, 'From first to last' to post-hardcore, a i tak ta dzieciarnia nie jest w stanie z taka muzyka wytrzymac.

A wizerunek hardkorowej deskorolki, o ktorym wspominasz, ma sie dla mnie ni jak do emo. Bo HC deskorolke pokazuja firmy takie jak Zero czy Fallen i kreauja raczej one wizerunek punk skate albo hardcorowca.
I jeszcze za czasow gdy jezdzilem na deskorolce, na spotach takich jak Armii Poznan czy Plac Wolnosci, widywalo sie calkiem wielu kolesiow z dlugimi wlosami w waskich spodniach, ktorych wtedy nikt nie nazwal emo. Niektorych z nich znam do dzis, i o ile twardo trzymaja sie swoich zajawek i wygladaja jak dawniej, to dzis sa nazywami przez przechodniów właśnie 'emo'.

Od siebie dodam, ze z HC dla mnie jest najlepsza ideologia z tych wszystkich okolo-gitarowych jak je zwyklem nazywac (ja wiecznie na rapie :)), bo pdrzuca zle zachowania z punka jak alkohol czy dragi poprzez ideologie sXe, propaguje vegetarianizm itp.
Z pewnoscia w porownaniu z brudnym punkiem, hardcorowcow cechuje duzo wieksza moralnosc i pozytywnosc.

To tyle odemnie, pozdrawiam z jezyc dawnego forumowicza Swiata N :).

Unknown pisze...

hmmm zgadzam sie z wypowiedzią hamstera :), jeśli chodzi o muzyke sam czasami słucham emocore lub screamo ale nie maluje sie i wyglądam jak "normalny" człowiek (o ile można tak powiedziec :) ). Ogólnie uwazam ze reprezentowanie za pomocą ubrań, makeupu itp muzyki jakiej sie slucha jest troche dziecinne...

Czy wazniejsze jest to ze jak ktos na ciebie patrzy na ulicy to wie ze sluchasz hip-hopu, hc, metalu czy reggea czy to ze dobrze czujesz sie w wyciągnietym swetrze, ciasnych spodniach czy gajerze?? :)

Tak poza tym to niezle idzie Ci pisanie Mati... te zdania jakies takie skladne jakby nie Danka Cie polskiego uczyla :P

Anonimowy pisze...

ehhh Tori, nie mogę już patrzeć na tych wszystkich emo... jak można mieć tak nasrane w głowie... Ciekaw co potem powiedzą swoim dzieciom, kiedy wrócą z zerówki i zapytają co tatuś robił kiedy miał naście lat. Bo tata Wojtka, Macka czy innego to chodził na karate, biegał, grał w kosza... To on powie "ja ubierałem się jak dziewczyna i ciąłem żyły bo nie było mojego ulubionego batona w warzywniaku" To woła o pomstę do nieba!!...

Pozdrawiam!

Anonimowy pisze...

Opisałeś cały nurt pseudo-emotyków i w zasadzie się z Tobą zgadzam. Ale (przepraszam, że to mówię) Ty NIC nie wiesz o prawdziwych EMO...

Anonimowy pisze...

Szkoda, że mój krajan z Końskich wydaje się być tak strasznie nietolerancyjny. Czy każdy emo to gej? Czy każdy gej to emo?